Wczoraj zamierzałam puścić wodzę fantazji i napisać jakiś ciekawy tekst. Nie doceniłam jednak tego, co może zrobić ze mną mała lampka wina po dwu lub trzy tygodniowej abstynencji. Okazuje się, że kilka łyków tego napoju bogów, mocno mi zakręciło w głowie i wprawiło w bardzo wesoły nastrój. Tym samym wczorajszy wpis byłby pewnie baaardzo monotematyczny i wyglądał by tak: 'Ha ha ha ha ha ach ha ha ha ha ha ....' Dzisiaj jestem już w o niebo lepszej formie wiec mam nadzieję, że i wpis nie będzie zbyt nudny.
Wszystkim Czytelnikom życzę miłego Dnia Mężczyzny (Tobie też Mężulku!). Mam nadzieję, że nie zapomniałyście o tym wielkim święcie drogie Czytelniczki?! Zakładam oczywiście, że wasi panowie odpowiednio postarali się dwa dni temu ;).
Mój Dzień Kobiet był nadzwyczaj przyjemny. Rano zostałam mile zaskoczona bukietem pięknych róż. Tata oczywiście nie zapomniał też o swojej małej kobietce, której podarował piękną różyczkę. Karolina była zachwycona. Przypominała nam co chwilę, że to jej kwiatek.
W sobotnie południe spotkałam się z koleżanką. Umówiłyśmy się w okolicach High Park, bo w tej części miasta jeszcze nie byłam. Czekając na nią postanowiłam przejść się po okolicy. Mijając piekarnie, cukiernie, małe sklepy spożywcze i kwiaciarnie, poczułam się jak w domu. Bardzo to było, jeśli nie typowo polskie, to na pewno europejskie. Najbardziej niesamowite było jednak to, że zdecydowana większość ludzi, których tam spotkałam, była biała. Miło było się zlać z tłumem i nie 'odstawać', nie być obiektem godnym zainteresowania. W tej części miasta, w której teraz mieszkamy, czasami czuję się jak na wybiegu w zoo. Większość mieszkańców to ludzie z Indii, Pakistanu czy Filipin. Sobotnie doświadczenia uzmysłowiły mi, że chcę i potrzebuję otaczać się swoją rasą. Tu właśnie pojawia się moje pytanie. Czy ja jestem rasistką? Dotąd wydawało mi się, że nie. Czy takie odczucia nie świadczą jednak, że rasizm jest gdzieś głęboko we mnie zakorzeniony? Podejmuję dialog z samą sobą i staram się przekonać, że nie. Przecież chodzę do szkoły, gdzie Karolina bawi się z dziećmi z różnych ras i narodowości. Przecież jestem przekonana, że ludzie innego koloru skóry, wyznań i religii powinni mieć takie same prawa i obowiązki jak biali. Przecież wiem doskonale, że nie jeden biały człowiek zachowuje się i żyje gorzej niż te 'widoczne mniejszości' (tak poprawnie określa się ludzi 'kolorowych' - po angielsku 'visible minorities'). Jak jednak wytłumaczyć i uzasadnić to poczucie zadowolenia i spokoju wśród białych, tę chęć przynależności i bycia wśród 'swoich'?