Dzisiaj zabiorę Was na przechadzkę po mieście, które bardzo mi przypadło do gustu i zajęło chwalebne, drugie miejsce w moim rankingu. Jest to stolica Kanady, Ottawa.
W Ottawie zupełnie wrzuciliśmy na luz. Żadnego biegania od atrakcji do atrakcji, zero pospiechu, tylko błoga kontemplacja otoczenia. Może wynikło to z faktu, że to nieduże miasto i mieliśmy poczucie, że spokojnie ze wszystkim zdążymy. A może z tego, że mieliśmy tylko dwa dni więc zbyt mało czasu, żeby zobaczyć wszystko co kanadyjska stolica ma do zaoferowania. A może po prostu z tego, że byliśmy już trochę zmęczeni po całym tygodniu dość intensywnego zwiedzania.
Nasz spacer zaczynamy od wzgórza parlamentarnego (Parliament Hill) i zmiany straży przed budynkami parlamentu.
Teraz udamy się trochę na północ od wzgórz, w kierunku bazyliki Notre-Dame Cathedral. Po drodze zahaczymy o Galerię Narodową Kanady. Do środka nie będziemy wchodzić, bo nasze dziecię nie byłoby zbyt zachwycone. Zabawimy za to dłużej na rynku ByWard, gdzie zaopatrzymy się w kilka pamiątek, masę syropu klonowego i nacieszymy oczy widokiem dorodnych owoców i warzyw.
Po zjedzeniu lanczu idziemy odpocząć i nabrać sił w parku (Confederation Park), a potem ruszamy na dalsze podboje.
Późnym popołudniem postanawiamy odsapnąć troszkę na małym placyku niedaleko kanału. Tutaj poznajemy parę bardzo interesujących ludzi. Umawiamy się z nimi na wieczorne spotkanie na mieście i późniejsze obejrzenie wystawy dźwięku i światła na wzgórzu parlamentarnym 'MosAika'.
Tak mija nam pierwszy dzień. Zmęczeni, ale zadowoleni idziemy spać. Drugi dzień zamierzamy spędzić w Muzeum Rolnictwa i Żywnosci (Canada Agriculture and Food Museum). Dla nas jest to dzień pełen relaksu, a dla Karolci pełen ekscytacji i niezapomnianych wrażeń.
W ten sposób kończy się nasza przygoda w Ottawie.
Już niedługo ostatnia część trylogii.
Nasz spacer zaczynamy od wzgórza parlamentarnego (Parliament Hill) i zmiany straży przed budynkami parlamentu.
Parliament Hill widziany 'od tyłu' z Parku Major's Hills. |
Teraz udamy się trochę na północ od wzgórz, w kierunku bazyliki Notre-Dame Cathedral. Po drodze zahaczymy o Galerię Narodową Kanady. Do środka nie będziemy wchodzić, bo nasze dziecię nie byłoby zbyt zachwycone. Zabawimy za to dłużej na rynku ByWard, gdzie zaopatrzymy się w kilka pamiątek, masę syropu klonowego i nacieszymy oczy widokiem dorodnych owoców i warzyw.
Olbrzymia konstrukcja pająka przed Galerią Narodową. I myślę sobie: 'Dlaczego akurat pająk?!' |
ByWard Market - aż ślinka cieknie na widok tych wszystkich smakołyków! |
Po zjedzeniu lanczu idziemy odpocząć i nabrać sił w parku (Confederation Park), a potem ruszamy na dalsze podboje.
Ano taka sobie mała fontanna przy urzędzie miasta. Dorośli, dzieci, psy - każdy przecież ma prawo ochłodzić się w upalne popołudnie ;). |
Późnym popołudniem postanawiamy odsapnąć troszkę na małym placyku niedaleko kanału. Tutaj poznajemy parę bardzo interesujących ludzi. Umawiamy się z nimi na wieczorne spotkanie na mieście i późniejsze obejrzenie wystawy dźwięku i światła na wzgórzu parlamentarnym 'MosAika'.
Wspomniany wyżej placyk. Krzesła tego rodzaju są bardzo popularne w Kanadzie (a przynajmniej w Ontario) i są bardzo wygodne, choć może na takie nie wyglądają. |
'MosAika' to ciekawie przedstawiona historia Kanady.
Przy pomocy światła i muzyki zostajemy przeprowadzeni przez olbrzymie i różnorodne kanadyjskie krajobrazy i kultury.
Tak mija nam pierwszy dzień. Zmęczeni, ale zadowoleni idziemy spać. Drugi dzień zamierzamy spędzić w Muzeum Rolnictwa i Żywnosci (Canada Agriculture and Food Museum). Dla nas jest to dzień pełen relaksu, a dla Karolci pełen ekscytacji i niezapomnianych wrażeń.
Eksperymentalna farma. Dzieci bawiąc się poznają jak działają te czy inne sprzęty rolnicze. |
Historia rozwoju ciężkiej maszynerii rolnej ;). |
Dzieci stoją w kolejce po lody, które wcześniej same ukręciły. Całkiem dobre były, choć ja i Maciej tylko skubnęliśmy co nieco od córci, bo trochę głupio nam było iść po swoją porcję. |
W ten sposób kończy się nasza przygoda w Ottawie.
Już niedługo ostatnia część trylogii.