16 lipca 2015

Żegnaj szkoło!


W środę, 15. lipca (wiem, wiem, trochę dziwnie tak w środku tygodnia ...), córcia zakończyła swój pierwszy w życiu rok szkolny. Rozpoczęła go po angielsku w kanadyjskiej szkole, a zakończyła po luksembursku (aczkolwiek z dużą dozą angielskiego) w lokalnej szkole, w Bertrange.

Karolci reakcja na nowe otoczenie była naszym głównym zmartwieniem, kiedy podejmowaliśmy decyzję o przeprowadzce do Luksemburga. Oznaczało to bowiem nie tylko nową szkołę, nowych kolegów i nauczycieli, ale przede wszystkim obcy, niezrozumiały język. Wiem, że dzieci szybko się uczą i nawiązują kontakty, a jednak. Który rodzic takich obaw by nie miał i nie rozważał jaki wpływ będą one miały na jej rozwój, poczucie pewności siebie i samoocenę? Chyba każdy.
Po pierwszym tygodniu (albo dwóch), wydawało się, że nasze obawy były mocno uzasadnione. Córcia niezbyt chętnie szła na zajęcia, nie bawiła się z innymi dziećmi (tak mówiły nauczycielki), była zamknięta w sobie. W dołku mnie ściskało, kiedy to słyszałam. Cieszyłam się, że mamy opcję zostawienia jej w szkole tylko na pół dnia (w tym roku Karolcia nie musiała do szkoły iść w ogóle, bo obowiązek szkolny rozpoczyna się w Luksemburgu dopiero w momencie ukończenia przez dziecko czwartego roku życia, przed końcem sierpnia danego roku).

Na szczęście taki stan nie utrzymywał się zbyt długo i już wkrótce Karolcia nie mogła się doczekać kolejnego dnia szkoły. Z czasem miałam nawet problemy z wyciągnięciem jej stamtąd. Nauczycielki zachwalały, że jest bardzo zdolna, że bardzo szybko 'łapie' luksemburski, i że coraz chętniej bawi się z dziećmi z klasy. Życie na nowo nabrało kolorów :D. Brawo córciu i oby tak dalej!

Wklejam kilka fotek, żebyście mogli zobaczyć co dzieci robią w luksemburskiej szkole.

Dzieciaki ścigają się na holu specjalnie dla nich przeznaczonego budynku ('uczą się' tu tylko trzy- i czterolatki).

A tutaj gry i zabawy w sali gimnastycznej maluchów.

Ćwiczymy równowagę ... 

Pierwsza 'zagraniczna' wycieczka szkolna Karolci - Trampolini, Merzig, Niemcy.

A tutaj już inna wycieczka, tym razem krajowa - Wodny (i piaseczny jak widać ;) Plac Zabaw, Rosport.

Lunch w gronie koleżanek i kolegi :).

Przykład jak można ochłodzić, zająć i zabawić dzieciaki podczas upałów (nomen omen wróciła do nas gorączka). 

Kolejne, z serii gry i zabawy na dworze.

Kręcimy ciasta w szkolnej kuchni.

A oto rezultat - muffinek Koala. Fajny, prawda :)?

A to już ciasteczka. Pewnie zauważyliście, że wszystko związane jest z Australią. Był to  temat przewodni w przedszkolu przez cały czerwiec.

Zgłębiamy tajemnice australijskiej muzyki.

Różnorodne wykorzystanie instrumentów muzycznych ;).

Karolci klasa i bardzo pomocne i przyjazne panie nauczycielki (Elvira i Martina)

Karolcia wcale nie była zachwycona, że zaczynają się wakacje i mówi, że już nie może się doczekać rozpoczęcia 'dużej' szkoły (czyt. w innym budynku, z inną panią, gdzie nauka jest obowiązkowa).
W poniedziałek poznałyśmy nauczycielkę, która będzie jej opiekunką od września oraz zobaczyłyśmy gdzie jest i jak wygląda jej nowa klasa. Wszystko zostało zaopiniowane pozytywnie. Zatem, byle do września ;).


2 komentarze:

  1. Super, że tak szybko się zaklimatyzowała! :) P.S wszystkie dzieci są od niej niższe o głowę, chyba po tatusiu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była wielka ulga, kiedy zauważyliśmy, że Karolcia coraz lepiej czuje się w szkole. Wzrost raczej nie po mamie ;), choć ja do trzeciej klasy podstawówki też byłam sporo wyższa od rówieśników :D.

      Usuń