29 listopada 2014

Trzy, dwa, jeden wschodniego wybrzeża Kanady - odcinek drugi


Dzisiaj zabiorę Was na przechadzkę po mieście, które bardzo mi przypadło do gustu i zajęło chwalebne, drugie miejsce w moim rankingu. Jest to stolica Kanady, Ottawa.

W Ottawie zupełnie wrzuciliśmy na luz. Żadnego biegania od atrakcji do atrakcji, zero pospiechu, tylko błoga kontemplacja otoczenia. Może wynikło to z faktu, że to nieduże miasto i mieliśmy poczucie, że spokojnie ze wszystkim zdążymy. A może z tego, że mieliśmy tylko dwa dni więc zbyt mało czasu, żeby zobaczyć wszystko co kanadyjska stolica ma do zaoferowania. A może po prostu z tego, że byliśmy już trochę zmęczeni po całym tygodniu dość intensywnego zwiedzania.

Nasz spacer zaczynamy od wzgórza parlamentarnego (Parliament Hill) i zmiany straży przed budynkami parlamentu.

Rano, po wyjściu z hotelu, usłyszeliśmy dźwięki muzyki orkiestrowej.
Popędziliśmy w kierunku, z którego dochodziły i okazało się, że akurat trafiliśmy na przemarsz straży.
Nie było łatwo dorównać marszowemu krokowi strażników, ale daliśmy radę :).

Parliament Hill widziany 'od tyłu' z Parku Major's Hills.

Widok na Gatineau ze wzgórza parlamentarnego.
Interesujące jest to, że po przejściu na drugą stronę mostu, przekraczamy granicę nie tylko miasta
(wyjeżdżamy z Ottawy do Gatineau),
ale także prowincji (rzeka Ottawa rozgranicza Quebec i Ontario)!

Centennial Flame, czyli w dosłownym tłumaczeniu 'Stuletni Ogień'.
To ognisko na wodzie zostało rozpalone w 1967 roku dla uczczenia stu lat kanadyjskiej samorządności.
Podobno płonie bez przerwy od tamtego czasu.

Teraz udamy się trochę na północ od wzgórz, w kierunku bazyliki Notre-Dame Cathedral. Po drodze zahaczymy o Galerię Narodową Kanady. Do środka nie będziemy wchodzić, bo nasze dziecię nie byłoby zbyt zachwycone. Zabawimy za to dłużej na rynku ByWard, gdzie zaopatrzymy się w kilka pamiątek, masę syropu klonowego i nacieszymy oczy widokiem dorodnych owoców i warzyw.

Olbrzymia konstrukcja pająka  przed Galerią Narodową. I myślę sobie: 'Dlaczego akurat pająk?!'

ByWard Market - aż ślinka cieknie na widok tych wszystkich smakołyków!

Po zjedzeniu lanczu idziemy odpocząć i nabrać sił w parku (Confederation Park), a potem ruszamy na dalsze podboje.

Karolcia ogląda z zaciekawieniem zawody na rolkach przed urzędem miasta Ottawy.
Corocznie, w okresie wakacyjnym, miasto wraz z różnymi wspólnotami
organizuje darmowe rozrywki dla mieszkańców i turystów.

Ano taka sobie mała fontanna przy urzędzie miasta.
Dorośli, dzieci, psy - każdy przecież ma prawo ochłodzić się w upalne popołudnie ;).

Kanał Rideau - chyba największa atrakcja miasta.
Latem ludzie spacerują lub jeżdżą na rowerach wzdłuż jego wybrzeży, albo omijają korki podróżując do różnych części miasta taksówkami wodnymi.
Zimą, zakładają łyżwy i szusują po niemalże ośmiu kilometrach zamarzniętego kanału,
który stanowi największe lodowisko na świecie. 

Majestatyczna bryła hotelu Fairmont, tuż nad kanałem Rideau.
Sieć tych hoteli może się poszczycić niejednym, wspaniałym budynkiem w świetnej lokalizacji, nie tylko w Kanadzie.
Tylko nie pytajcie mnie o stawki hotelowe ... ;).

Późnym popołudniem postanawiamy odsapnąć troszkę na małym placyku niedaleko kanału. Tutaj poznajemy parę bardzo interesujących ludzi. Umawiamy się z nimi na wieczorne spotkanie na mieście i późniejsze obejrzenie wystawy dźwięku i światła na wzgórzu parlamentarnym 'MosAika'.

Wspomniany wyżej placyk.
Krzesła tego rodzaju są bardzo popularne w Kanadzie (a przynajmniej w Ontario) i są bardzo wygodne,
choć może na takie nie wyglądają. 

'MosAika' to ciekawie przedstawiona historia Kanady.
Przy pomocy światła i muzyki zostajemy przeprowadzeni przez olbrzymie i różnorodne kanadyjskie krajobrazy i kultury.

Tak mija nam pierwszy dzień. Zmęczeni, ale zadowoleni idziemy spać. Drugi dzień zamierzamy spędzić w Muzeum Rolnictwa i Żywnosci (Canada Agriculture and Food Museum). Dla nas jest to dzień pełen relaksu, a dla Karolci pełen ekscytacji i niezapomnianych wrażeń.

Eksperymentalna farma. Dzieci bawiąc się poznają jak działają te czy inne sprzęty rolnicze.

Historia rozwoju ciężkiej maszynerii rolnej ;).

Dzieci stoją w kolejce po lody, które wcześniej same ukręciły.
Całkiem dobre były, choć ja i Maciej tylko skubnęliśmy co nieco od córci,
bo trochę głupio nam było iść po swoją porcję.

W ten sposób kończy się nasza przygoda w Ottawie.

Już niedługo ostatnia część trylogii.


2 komentarze:

  1. Mam rodzinę w Ottawie :) Mój wujek jest Kanadyjczykiem, więc moja ciocia tam mieszka, a kuzynowie się tam urodzili. Nigdy jeszcze nie byłam w Kanadzie, ale nie mogę się doczekać, by to zmienić! Może już niebawem... Pięknie jest, co mogę tu zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie musisz koniecznie rodzinę odwiedzić :). Ottawa to urocze miasto, pełne bardzo miłych i przyjaznych ludzi. Daj znać jak będziesz miała już jakieś konkretne plany na wizytę w Kanadzie. Kto wie, może uda nam się spotkać jeśli przylecisz najpierw w Toronto :). Pozdrawiam

      Usuń